Rozdział VI - O jedną nas mniej

Ciemna noc. Zegar w pokoju Miny i Mako wybił północ. Głuche dźwięki rozległy się w całym domu. Mina obudziła się zlana potem. W oczach miała strach i rozpacz. Wyszła z łóżka i podeszła do lustra. Zobaczyła swoje odbicie – niby zwyczajne, dobrze znane rysy twarzy, w świetle księżyca wydały jej się dziwnie obce. Spojrzała przez ramię na śpiącą Mako. „Powinnam ją obudzić… Ale nie mam do tego serca” przemknęło jej przez myśl. Wtem rozległo się głośne, szybkie łomotanie w drzwi. Mako obudziła się nagle i nieprzytomnymi oczami popatrzyła w stronę Miny, która już uchylała skrzydło drzwiowe. Ostrożnie wychyliła głowę na korytarz. Popatrzyła najpierw w lewo, później w prawo i zobaczyła… - Aaaa! – cienki głos czarnowłosej rozdarł ciszę niby miecz. Mako całkowicie się rozbudziła i podbiegła do kuzynki. Ona również ledwo powstrzymała się od krzyku. Na prawo od drzwi leżała Rei. Dziewczyna powoli znikała. Mako padła na kolana i spróbowała chwycić 16-latkę za rękę. Nie udało jej się – palce zacisnęły się na powietrzu. - Rei! – rozpaczliwie krzyknęła Mako i zaniosła się płaczem – Nie zostawiaj nas! Mina uklękła obok blondynki. Również płakała. Ale Rei nieubłaganie znikała – z każdą sekundą było ją coraz słabiej widać. W końcu zniknęła. Jej ciało rozprysnęło się na miliony złotych i srebrnych gwiazdek. - Nie! – Mina położyła ręce na podłodze i z całej siły waliła w nią pięściami. – Za co?! Za co?! Co ona takiego zrobiła?! - Czekaj! – Mako wytarła łzy i sięgnęła po kilka kartek leżących na ziemi. - Co to? – czarnowłosa również otarła łzy i pociągając nosem popatrzyła na rysunki. Mako w skupieniu przeglądała bajeczne dokładne, czarno-białe ilustracje. Na niektórych poznawała siebie, Minę, Ami, Rei, ale widziała też całkiem obce twarze. Na ostatniej kartce rysunek był jakby niedokończony – widniały na nim tylko dwie postacie – Ryk i Rei. Dalej karta była pusta, bez żadnego tła, innych postaci. - O co w tym chodzi? – zastanawiała się Mako na głos. Mina była wyraźnie przerażona. - Ttt… to… mmmm… móójj seeeen! – wykrzyknęła i znów zaniosła się płaczem. W sypialni rozległ się tupot nóg. Po chwili zza drzwi wychynęła Minako. - Co wy tu robicie? – zapytała. – Dlaczego jeszcze nie śpicie? – dodała nie widząc łez córki. - Mamo, my JUŻ nie śpimy – odpowiedziała jej Mina przez łzy. - Świetnie… - kobieta wzruszyła ramionami. – Marsz do łóżek! - Dobrze! – Mako i Mina wstały z podłogi, weszły do swojego pokoju i szybko zamknęły za sobą drzwi. - No więc co z tym snem? – Mako usiadła na łóżku. Obok niej usiadła czarnowłosa. - To było tak… - pociągnęła nosem i zaczęła. – Na początku była ciemność: bezgraniczna, pusta nicość. Aż nagle z góry, gdzie widać było słońce i błękitne niebo, spadły… znaczy spadło 10 osób… i 4 koty… Chociaż nie: spadło 9, jedna sfrunęła. Ta ostatnia to była Rei… chyba… Tak więc spadło 9: 8 dziewczyn, w tym my i Ryk – Mako otworzyła usta by zadać pytanie, ale zrezygnowała. – I cóż… Całą 14 kroczyliśmy niepewnie przez nicość… Nagle na horyzoncie błysła jaskrawa czerwień. Pobiegliśmy tam – myślałam że wszyscy. Ale nie: Ryk potknął się, a Rei chciała mu pomóc wstać. Ami biegła ostatnia. W pewnym momencie zatrzymała się i odwróciła. Coś do nas krzyknęła… To brzmiało jak: „Nie! Zostaw ich!”, a potem skoczyła w stronę Rei i Ryka. Ale kiedy się odwróciłam… tego nie pamiętam… Ale obudziłam się z przerażenia! - Myślisz że to Rei? – Mako zadała pytanie nurtujące ją od jakiegoś czasu. – Przecież ona… ona nie żyje. - Wiem… Może to… Rei jest jedynaczką? - No chyba. A co? - Bo ta z mojego snu chyba nie była Wojowniczką z Marsa. Miała inny kolor spódnicy i inne buty. - Co sugerujesz? - Rei albo nie jest jedynaczką, albo ma sobowtóra… - I po co to było Iniku? – Mistress 14 chodziła nerwowo po statku kosmicznym. – Mieliśmy tylko odnaleźć Serenity. Tylko tyle! Nie było żadnych trupów w planie! - Ale pani… - Inik stał przed tronem Mistress. – Ta dziewczyna mogła nam zagrozić… - Ta histeryczka i śmiechawka? Zagrozić nam? Gdybym mogła zwróciłabym jej życie… - Ale pani… - Inik nie krył zdziwienia. – Jak to zwróciłabyś jej życie?! Przecież to Sailor Sun – najpotężniejsza ze wszystkich Gwiezdnych Wojowniczek! - Nie, to nie ona – do rozmowy włączył się strojący pod ścianą Ryk. Popatrzył przez moment na ciało dziewczyny umieszczone za szybą. – Nastąpiła międzyplanetarna pomyłka. Przez ciebie!