Rozdział III

- Więc co teraz, o pani? – zapytał brązowowłosy mężczyzna.
- Jak to: co? – odpowiedział mu jego towarzysz, łysy. – Czekamy na rozkazy od Pani.
- Nie ciebie pytałem. – pierwszy odwrócił się plecami do łysego. – O pani, co teraz mamy zrobić?
- Na razie musimy zorientować się, gdzie jesteśmy i jak się tu żyje. – odpowiedziała czarnowłosa. Odrzuciła swoje piękne włosy do tyłu, co sprawiło, że ukazała się jej piękna twarz z głębokimi, czarnymi oczami. – Musicie przybrać postać zwykłych mieszkańców tej brudnej wioski i śledzić uważnie wszystkich.
- Oczywiście. – drugi mężczyzna pokłonił się nisko. – Twoje życzenie jest dla nas rozkazem. Ale drugi mężczyzna wciąż stał nieporuszony. Patrzył tępo swoimi zielonymi oczami na jakiś punkt.
- Ryku, czy to dla ciebie jakiś problem? – zapytała srogo kobieta.
- Nie o pani, ale jesteśmy chyba zbyt młodzi, aby walczyć z księżniczką Serenity? – powoli odwrócił głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Za młodzi?! – kobieta wykrzyknęła ze złością. – Jak śmiesz tak mówić?! Wybrałam was spośród wielu tysięcy moich podwładnych!! Macie dokładnie tyle lat, ile należy!!
- Ale…
- Żadnych ale!! Albo wykonasz mój rozkaz, albo pożegnasz się z życiem. – podeszła do niego i zbliżyła do jego szyi swoją dłoń. – Czy to jest jasne? – zapytała nieco spokojniej.
- Oczywiście. – chłopak kiwnął głową, ale w jego oczach pojawiły się łzy bezsilności i wściekłości. Otarł je szybko rękawem, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. – Ale mając zaledwie 14 lat trudno jest kogoś zabić.
- Trudno? – do rozmowy włączył się długo milczący łysy mężczyzna. – Ja mam lat 15 i mi to różnicy nie robi: czy kogoś zabiję, czy nie.
- To dlatego, że już służyłeś w Armii Zniszczenia. A ja… - poczuł że łzy zbierają mu się w oczach. Zamknął je i spojrzał na zachodzące leniwie słońce.
- Koniec tych sentymentów! – ciszę przerwał krzyk królowej. – Wracać na statek! – weszła do pojazdu.
- Tak, o pani. – odpowiedziały jej dwa głosy. Inik ruszył żwawo za nią, ale Ryk ociągał się. Zaraz przed wejściem obejrzał się raz jeszcze na zachodzące słońce i wypowiedział prawie niesłyszalnym szeptem:
- Ale ja nie chcę walczyć. Chcę jeszcze raz zobaczyć ten piękny zachód słońca.

*****
- To co teraz? – w kuchni w domu państwa Ino wciąż trwała dyskusja nad dziwną reakcją Ami na próbę przemiany.
- Musimy sobie poradzić bez niej. – westchnęła Mako. – Ale jest nas zbyt mało, żeby ratować świat.
- Mało? – Artemis miał dziwną minę. – Wiele lat temu na początku była tylko 1 wojowniczka! Sailor Moon.
- Tylko jedna? – zdziwiła się Mina. – Musiała być silna.
- Owszem. Była silna. – głos zabrała Diana. – Ale teraz skupmy się na waszym zadaniu.
- Nasze zadanie? – Mako wyglądała jakby wyrwana z głębokiego snu. – A! Tak faktycznie. Co mamy zrobić?
- Słuchajcie mnie uważnie. – powiedział Artemis i zaczął chodzić po stole tam i z powrotem. – Jak wspominałem, pierwszą wojowniczką była Sailor Moon, która okazała się później Księżniczką Serenity. Zanim się przemienił, była zwykłą Usagi Tsukino. Ale teraz mamy problem z którym wiąże się wasze pierwsze zadanie. Musicie odnaleźć Usagi, ponieważ jakiś czas temu straciliśmy z nią kontakt. Jej kotka – Luna – też w tajemniczy sposób zniknęła. Jeśli uda wam się je odnaleźć będziecie miały więcej sprzymierzeńców. A to wam się przyda…
- Przyda? – zdziwiła się Mako. – Do czego?
- Odnalezienie Sailor Moon to tylko część zadania. Musicie jeszcze uratować świat przed niechybną zagładą.
- Kto ma zamiar zniszczyć Ziemię? – zapytała Mina. W jej oczach zatańczyła zaciekłość.
- Niedawno dostałem informacje, że na niebie pojawił się statek kosmiczny z trzema osobami. O opinię zapytałem Sailor Pluto. Ona powiedziała, że owszem, ktoś przedarł się… A, nie umiem wam tego wytłumaczyć. Zatelefonujmy do niej. Ona wam to wytłumaczy dokładniej niż ja. – ruszył ogonem w lewo, potem w prawo i w dół. Nad stołem pojawił się ekran. Po kilku minutach pojawiła się na nim twarz o czarnych, głębokich oczach i długich czarnych włosach.
- Witajcie Nowe Czarodziejki! – kobieta przemówiła poważnym, głębokim głosem. – Miło mi was poznać. Pewnie gdyby nie Artemis spotkałabym was dopiero w czasie jednej z waszych niebezpiecznych przygód. – Dziewczęta lekko przybladły, a Artemis zaczął robić dziwne miny. Widząc to postać przerwała i uśmiechnęła się szczerze. – Zapomniałam się przedstawić. Jestem Setsuna, być może znacie mnie jako Sailor Pluton. Aktualnie mam 37 lat, ale wciąż stoję u wrót czasu i pilnuję, aby nikt nie przedostał się do czasów aktualnych z przeszłości lub przyszłości. Ale nie zanudzam was tym. Niedawno moja pomocniczka zauważyła na niebie dziwny punkt. Kiedy dokładnie się temu przyjrzałam, stwierdziłam, że ten pojazd jest statkiem kosmicznym z innej galaktyki. Na pokładzie były 3 osoby. Wiem, że nie mają dobrych zamiarów co do naszego świata…
- Skąd? – zadała pytanie Mina.
- A kto i po co przybywa z odległej o miliardy lat świetlnych najpierw na Księżyc, a potem do Tokio? – Pluto spojrzała na nią z dezaprobatą, na co Mina zaczerwieniła się po uszy.
- Też prawda… - wyjąkała nieśmiało i schyliła głowę, przez co włosami całkowicie zakryła twarz.
- Wracając do tematu… Owa trójka to mieszkańcy jednej z niewielkich planet, właściwie planetoid w Układzie Świetlnym. Jest to układ niezwykle do naszego podobny, również z dziewięcioma planetami, jednak tam nigdy nie ma dnia… Stamtąd pochodziła Galaxia. Chyba wiecie o kogo chodzi? – zapytała niepewnie dziewcząt. Dyskretnie przenosiła wzrok z Artemisa na Dianę, później na twarze Mako i Miny. Koty, wyraźnie zakłopotane, że nie poinformowały nowych wojowniczek o Galaxii, zarumieniły się, co wyglądało dość śmiesznie. Lekki róż prześwitujący spod futerka dał 37-latce do zrozumienia, że zwierzęta zapomniały o tym szczególe. – Nieważne. – Machnęła ręką. – Mam ważniejsze sprawy do przekazania. Same nie poradzicie sobie z nimi. Są zbyt silni. Już ja to wiem…
- To co mamy zrobić? – słabiutkim i cichutkim głosikiem zapytała Mina.
- Musicie znaleźć pozostałe 7 wojowniczek…
- Sześć, Sailor Pluto, 6. – sprostowała Mako.
- Jak to sześć? Macie już trzecią? – Setsuna nie kryła zdziwienia. Rozejrzała się bacznie. – Nigdzie jej tu nie widzę.
- Kandydatce wytypowanej przez Artemisa nie udało się przemienić w Wojowniczkę z Merkurego…
- A jak ma to dziewczę na imię? – zaciekawiła się rozmówczyni.
- Ami Izuno…
- Artemisie, nie podejrzewałam cię o taką niekompetencję! – czarnowłosa zdenerwowała się z lekka. – Ami Izuno nigdy nie była i nie będzie Czarodziejką z Merkurego! Mówiłam ci kiedyś, że nastąpiły pewne zmiany i zamieniłam przeznaczenie córki mojej z przeznaczeniem panny Izuno… Ami jest Czarodziejką z Saturna!!
- Z Saturna?? – 4 głosy wykrzyknęły niemal jednocześnie.
- Artemisie, czy mam coś jeszcze dodać do twojej kary? – Pluton posłała mu znaczące spojrzenie.
- Nie. – kot spuścił łeb. – Wystarczy splamienie honoru wszystkowiedzącego Artemisa Aino…
- Cieszę się, że się zrozumieliśmy – uśmiech przemknął Setsunie przez usta. – Więc znajdźcie wszystkie 7 Gwiezdnych Wojowniczek. Wtedy skontaktujcie się ze mną, powiem wam, co zrobić dalej… Aha, i chociażby pioruny waliły, nie szukajcie Usagi Tsukino… - wtem coś przerwało przekaz, obraz zaszumiał i ekran zniknął.
- Dlaczego mamy jej nie szukać? – zapytała Mina prostując się i odgarniając włosy z twarzy.
- Nie mam pojęcia – Artemis miał straszną minę. Zwiesił łeb jeszcze niżej i nosem prawie dotykał łap. – Ale to powoduje, że jestem jeszcze mniej wart niż przedtem…
- Artemisie, nie łam się – Mako próbowała go pocieszyć. – Czemu honor jest dla ciebie taki ważny…
- Bo… bo… bo… - wielkie kocie łzy spłynęły na stół. – Zostawcie… zostawcie… ZOSTAWCIE MNIE!! Proszę!! – wielki potok łez spłynął po kocich wąsach.
- Jak chcesz… - Mina wstała i skierowała się do wyjścia. – Mako chodź, zostawmy go samego.
- Ja też idę – miauknęła Diana. – Czarodziejko z Jowisza, chodźmy – pociągnęła Mako za włosy.
- Idę, idę… - blondynka niechętnie odeszła od kota. – Jak będzie chciał pogadać, daj znać…
- Oczywiście… - Artemis spojrzał jej w oczy. – Dziękuję…
Mako, Mina i Diana wyszły z kuchni. W ostatniej chwili Mina zapytała:
- Jakie jest zaklęcie na odczarowanie?
- Potęgo czegoś tam, wystąp ze mnie!
- Dzięki! – zamknęła cicho drzwi i ruszyła w stronę stołu, przy którym siedziała mama jej, Mako i Ami. Obok nich siedziała jeszcze zapłakana Ami.
- Ami, musimy ci coś powiedzieć… - zaczęła Mako.
- Co takiego? – Ami przetarła oczy i pociągnęła nosem.
- Ty też jesteś Gwiezdną Wojowniczką!
- Wcale nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Jak to udowodnisz?
- Powiedz zaklęcie: Potęgo Saturna, wstąp we mnie!
- Dobra – dziewczyna wstała raczej dla świętego spokoju niż z chęci próby. – Potęgo Saturna, wstąp we mnie!
Tym razem jednak próba nie spaliła na panewce i jej strój zniknął. Ami podskoczyła, po chwili pojawił się na niej lekko fioletowawy strój z fioletową kokardą i ciemnofioletowa spódniczka. Dopiero teraz dziewczyna wylądowała. Obróciła się w miejscu z podniesionymi rękami. Na nich pojawiły się piękne, liliowe rękawiczki z ciemnofioletowym wykończeniem. Panna Izuno odwróciła się tyłem, a na jej stopach pojawiły się fioletowe buty, identyczne jak te Miny i Mako. Teraz jej kolczyki wydłużyły się i zakończyły czarną błyskawicą. Na zakończenie wyprostowała się, skierowała kolana do środka, a stopy na zewnątrz, natomiast łokcie maksymalnie zbliżyła do pasa, pozostałą część pozostawiając wolną.
- Wojowniczka z Saturna! – wykrzyknęła dziewczyna radośnie. Zaraz po tym, ku zdziwieniu Czarodziejek z Wenus i Jowisza, zaczęła skakać i tańczyć po całym pomieszczeniu. Nie było w niej już śladu smutku ani żalu, jedynie radość i ślepe szczęście.
- Udało ci się! Gratuluję! – powiedział smutny męski głos, w którym można było odczuć jednak nutę radości. Gdy 6 twarzy i 1 łebek spojrzały w stronę, z której dochodził głos, zobaczyły nikogo innego, tylko Artemisa.
- Artemis! – uszczęśliwiona Mako podbiegła do przyjaciela, wzięła go na ręce i serdecznie uściskała. – Mam nadzieję, że już ci lepiej.
- Tak dziękuję – Artemis zaczął się wiercić. – A czułbym się jeszcze lepiej, gdybyś mnie opuściła na podłogę – uśmiechnął się szeroko. Mako z chęcią spełniła życzenie kota.
- To teraz mamy 3 Wojowniczki. Brakuje jeszcze sześciu – Diana wyglądała na nieco zagubioną.
- Właściwie musimy szukać tylko czterech – Artemis spoważniał i zabrał głos.
- Jak to: czterech? – Minako była zdziwiona nie mniej niż reszta osób w saloniku.
- Te trzy mogą już walczyć, inne dwie są prawie pewne. Reszty musimy szukać…
- A swoją drogą ciekawe, dlaczego nie możemy szukać Usagi Tsukino… - zaczęła Mina, ale urwała widząc, że cały salon na nią patrzy.
- To wy nie wiecie? – zapytała Ami Mizuno, matka Ami. W salonie zapadła niezręczna cisza.

Nikt ze zgromadzonej tam ósemki nie wiedział jednak, że ktoś ich od dłuższego czasu obserwuje i zapamiętuje każdy szczegół rozmowy.