Rozdział I

W Tokio właśnie wschodziło słońce. Wynurzało się zza oceanu pięknie oświetlając budynki, aleje, ulice i parki. Do wyjątków nie należał dom państwa Ino, który był najbardziej na wschód wysuniętym domem w okolicy.
- Wstawać śpiochy! – zza drzwi do pokoju Miny i Mako rozległ się głos mamy tej drugiej. – Bo znowu się spóźnicie!
- Już wstaję ciociu... – Mina na moment otwarła oczy, przykryła się szczelniej kołdrą i ponownie je zamknęła.
- Ja też… – Mako obróciła się na drugi bok i wyszeptała: - za chwilę.
- Żadne mi takie. – głos mamy był już o wiele groźniejszy i bliższy niż przedtem. – Już ja znam wasze „już”. Wstawać bo was obudzę inaczej.
- To znaczy? – Mina wstała, przeciągnęła się i przetarła swoje brązowe oczy.
- To znaczy, że za moment wejdę tu z Lorry.
- O nie! – Mako wyskoczyła z łóżka i podbiegła do regału na którym spały 2 koty: biały i nieco mniejszy, szary. – Nie możesz tu zawołać Lorry!
- Nie będziesz mi mówić, co mogę, a co nie! – zielone oczy pani Ino zwęziły się.
- Co tu się dzieje? – w drzwiach pojawiła się wysoka dziewczyna z czarnymi włosami rozrzuconymi w nieładzie. – Czyżby moje młodsze kuzyneczki nie miały ochoty wstawać?
- Nic ci do tego. – Mina wyskoczyła z łóżka i przeciągnęła się powoli.
- Dobrze, już wychodzę, bo chyba na dobre się rozbudziłyście. – mama Mako uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi. – Za chwilę widzę was na śniadaniu!
- Do zobaczenia! – czarnowłosa uśmiechnęła się i pobiegła korytarzem do swojego pokoju.
- Ogon masz Rei? – Mako podeszła do drzwi i zamknęła je. – Róbmy co każe mama, bo będziemy mieć kłopoty.
- Masz rację. – Mina popatrzyła po pokoju. Tam, gdzie nie było pluszaków leżały książki, zeszyty, kredki, długopisy, buty i ubrania. Ogólnie pokój nie wyglądał najlepiej.
- Idę się myć. – zapowiedziała Mako i wyszła. Mina podeszła do szafy z ubraniami.
- Co bym dzisiaj założyła? Na pewno tą sukienkę – wyciągnęła z szafy krótką, czerwoną sukienkę z krótkim rękawem – i pod to tą bluzkę – wydobyła żółtą bluzę z szafy – ale nie mogę. Dlaczego do szkoły musimy chodzić w tym? – popatrzyła z żalem na niebieską spódnicę do kolan, białą bluzkę z niebieską kokardką i marynarskim kołnierzem, białe skarpetki i czarne buty. – Powinni nam raz na jakiś czas pozwolić ubrać coś innego.
- Co robisz? – do pokoju weszła Mako. – Jeszcze się nie ubrałaś?
- Nie – Mina potrząsnęła głową. – Idę się myć, ubiorę się w łazience. – powoli wzięła szkolny mundurek i z nosem spuszczonym na kwintę wyszła na korytarz.
- Co ona dzisiaj taka dziwna? – zadała sobie pytanie Mako, ale nie znając odpowiedzi zaczęła się ubierać. Po chwili była gotowa do wyjścia. – Jeszcze tylko fryzura… - podeszłą do lustra wiszącego nad regałem z kotami i zaczęła układać swoje blond włosy. Związała je w kucyka.
Do pokoju weszła Mina. Była kompletnie ubrana, ale wciąż nie sprawiała wrażenia szczęśliwej. Rzuciła piżamę na łóżko i podeszła do drugiego lustra po przeciwnej stronie pokoju.
- Fajnie wyglądasz – rzuciła przez ramię do Mako i przeczesała palcami swoje długie czarne włosy. Część związała czerwoną kokardą w luźnego kucyka, resztę pozostawiła rozpuszczoną. – Dlaczego nie mogę nosić takich ubrań, jakie chcę? – zadała pytanie swojemu odbiciu w lustrze.
- Nie tylko ty. – odfuknęła Mako. – Chodź, bo się spóźnimy.
Chwyciła torbę i pobiegła na korytarz. Po chwili dał się słyszeć tupot nóg zbiegających po schodach. Mina też wzięła torbę i wyszła dokładnie zamykając za sobą drzwi. Schodziła jak najwolniej i dogoniła ją Rei. Wyglądała mniej więcej tak jak Mina, ale jej czarne włosy nie były związane żadną kokarda, tylko luźno rozpuszczone.
- Nie wyglądasz najlepiej Mina – zaczęła rozmowę, ale młodsza nie zareagowała. Dalej szła ze spuszczoną głową. – Mina, co jest? – Rei położyła rękę na jej ramieniu, co sprawiło, że się zatrzymała. Podniosła i odwróciła głowę w stronę dziewczyny, a w jej brązowych oczach tańczyły łzy.
- Nic mi nie jest. – wyszeptała i jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. – Ale ja nie chcę iść do szkoły. Rei, ja nie chcę! – krzyknęła i wybuchnęła głośnym płaczem.
- Daj spokój, nie jesteś sama w klasie. Dasz sobie radę. – próbowała pocieszyć ją Rei. – Jesteś fajna, na pewno dasz sobie radę.
- Jakoś nie wiem. – powiedziała Mina, lekko pociągając nosem. – Klasa jest straszna, wszyscy się ze mnie śmieją, pani profesor jest straszna a ja nie lubię się uczyć!
I znów wybuchnęła płaczem, tym razem już słabszym. Przy końcu schodów pojawiła się mama Miny – Minako Ino. Podeszła do dziewczyn i zapytała:
- Mina, co się dzieje?
- Nic, mamo, nic… - wyszeptała Mina.
- Jak nic, to chodźcie na śniadanie.
- Dobrze mamo. – Mina, Rei i Minako zeszły do parter i skierowały swoje kroki do kuchni, skąd dochodziły smakowite zapachy.
- Co jest na śniadanie? – zapytała Rei.
- O, mnóstwo rzeczy skarbie. – odpowiedziała jej mama, również Rei. – Naleśniki, kanapki, jogurt lub herbata, kawa, płatki z mlekiem, co chcesz!
- A z jakiej to okazji? – spytała Mina widząc na stole stos jej ukochanych naleśników z polewą czekoladową.
- A tak bez okazji. – odpowiedziała mama Mako, pani Makoto Ino. – Siadajcie dziewczynki i zjedzcie coś.
- Dziękujemy! – Rei i Mina usiadły po dwóch stronach Mako, która już jadła kanapki z tuńczykiem.
Mina zjadła mnóstwo naleśników, dzięki czemu powrócił jej humor i ciągle opowiadała, jakie to śmieszne dziewczyny mają w klasie. Od czasu do czasu włączała się do jej opowieści też Mako, której po zjedzeniu góry kanapek nieco urósł brzuch i gumka od spódnicy nieco ją uwierała. Rei zjadła niewiele, właściwie wypiła tylko jogurt.
Po skończonym posiłku dziewczęta wyszły do szkoły. Chodziły do jednej szkoły, ale ponieważ Rei była starsza od Miny i Mako o 2 lata, chodziła już do 10 klasy. Natomiast młodsze zaczynały w tym roku ósmą, pierwszą w nowej szkole, z nowymi nauczycielami, z nową klasą i były bardzo zdenerwowane.
- A co jak nikt nie będzie miał mundurka, tylko my? – martwiła się Mina. – Wyśmieją nas, że ubieramy się jak grzeczne dziewczynki.
- Spokojnie, wszyscy mają nosić mundurki, a jak ktoś go nie ma, dostaje uwagę. A jeśli ktoś będzie się z was śmiał, możecie o tym powiedzieć pani profesor, na pewno porozmawia sobie z dokuczającym wam – uspokoiła ją Rei.
- Ale wtedy będziemy skarżypyty. – powiedziała Mako. – I nikt nas nie będzie lubił.
- Spokojnie, myślę, że nie będziecie musiały skarżyć.
Na rozmowach upłynęła im cała droga do budynku. Do Rei po chwili podeszłą grupka dziewczyn w jej wieku i zabrała ją na ploteczki, natomiast Mako i Mina zostały same przed szkołą. Niezdecydowane weszły do środka. Na parterze było mnóstwo osób ubranych tak jak one.
- Rei miała rację, że tu wszyscy mają takie mundurki – szepnęła Minie do ucha Mako.
- Aha. – Mina przygryzła wargi. – Ale gdzie mamy lekcje?
- Wiesz, nie wiem. – odpowiedziała blondynka i zaczerwieniła się. – Musimy chyba spytać tam – wskazała palcem na drzwi prowadzące do sekretariatu.
- Chyba tak.
- Hej, dziewczyny, zgubiłyście się? – zza ich pleców dobiegł je drwiący męski głos. Dziewczyny powoli się odwróciły i zobaczyły chłopaka, mniej więcej w ich wieku. Twarz wydawała się znajoma.
- No pytam: zgubiłyście się? – zapytał z drwiną.
- Nie, ale dzięki za zainteresowanie – odpowiedziała mu złośliwie Mako i odeszła pociągając Minę za sobą. Po chwili zatrzymała się przed gablotą z podziałem zajęć.
- W której jesteśmy klasie? – zapytała Minę.
- Chyba w VIII A, albo w B, albo w C… nie wiem!
- Nie musisz, jest tylko jedna VIII. Chodź, idziemy do sali numer 6.